wtorek, 23 grudnia 2014

IDEALNE ŚWIĘTA CZYLI JAKIE?

Spoglądam na ludzi, rozmawiam z nimi i zastanawiam się jakie są idealne Święta? Pierwsza myśl, to taka telewizyjna-medialna : dużo ludzi, biały obrus, stół pełen dobroci, wielka choinka i mnóstwo prezentów - ot istny ideał. Dziadek z babcią bawią się z wnukami, kominek pod którym śpi pies i/lub kot. U mnie nie ma kominka i mam alergię na sierść także z takiego ideału nici.

I duży kult jedzenia. Już od kilku dni można zaobserwować na portalach społecznościowych zdjęcia Pań Domu, które to chwalą się swoistymi wypiekami, daniami. No dobra, ja też wrzuciłam zdjęcie "pierniczków", ale bardziej w intencji pochwalenia się zdolnościami artystycznymi Syna.
Sklepy przeżywają istne szaleństwo- pełne koszyki ( a ludzie narzekają, że są biedni). Czasem tak się zastanawiam- oni naprawdę to wszystko zjedzą? Serio? Bigosy, pieczenie, kaczki, gęsi, szynki, kiełbasy....Jak ktoś mi opowiada co on za cuda w domu będzie miał i ile to jestem przerażona. Czemu?
Po pierwsze- może ja też tak powinnam? Pewnie głodzę moją rodzinę bo Wigilia i Święta są u Nas skromne. Bo jestem dziwna, że do potraw wigilijnych nie używam nawet masła tylko oleju, bo poza rybą nic nawet pochodnego od zwierząt. Taką mam tradycję, tak mnie nauczyła Babcia i Mama.
Po drugie- jeśli ktoś nie ma kucharki lub firmy cateringowej, bądź nie kupił to kiedy to wszystko robią? Po nocach? W nocy przecież się śpi...W tym roku akurat jeszcze jestem na urlopie, mam więcej czasu, ale chyba własnie przez to mi go szkoda.
Po trzecie. Święta i ich znaczenie zostaje zabijane przez konsumpcjonizm- żarcie i prezenty... żeby było DUŻO.
Nie wiem może się czepiam. Ok prezentów dla dzieci u nas sporo w tym roku. Jakoś tak wyszło- ale nie było to zamierzone. Nie są kupione na odczep się tylko przemyślane i takie które sprawia drugiej stronie radość. Ale reszta?
Choinka- jest
Prezenty-są
Barszcz z uszkami- jest ( Boże ile ja nawrzucałam temu biednemu ciastu co zaskutkowało decyzją- w przyszłym roku uszka kupuje)
Karp- nie ma. Nie lubię. Będzie Miruna.
Groch z kapustą
Piernik- hmmm w sumie jest-jeśli zakalec to ciasto- My lubimy zakalce :)
itd...
Nie mam śnieżnobiałego obrusu, w sumie to żadnego nie mam- nie dorobiłam się jeszcze a na łeb na szyję nie będę teraz szukać.
Nie mam zastawy świątecznej. Zjemy na talerzach codziennych. Cóż -nie braliśmy ślubu i nie dostaliśmy w prezencie :)
Sianko-mam
Opłatek OCZYWIŚCIE.
Co tam jeszcze będzie...aaa
BĘDZIEMY MY! I to jest najważniejsze. Ludzie. Nie schaby, bigosy, pieczenie, pierogi. Nasza mała ale wielka rodzina WIELKA CZWÓRKA :)

Zastanówcie się czy czasem warto. Ja wiem, że dla większości to taka własnie tradycja to gotowanie, pichcenie- i niech tak zostanie. Tylko w tym wszystkim nie zapomnijmy o Duchu Świąt i istocie. Bo to Boże Narodzenie. Nie dzień- Zeżre jak najwięcej. Stojąc w kolejce i kłócąc się o ostatni kawałek mięsa lub karpia, uśmiechnijmy się do siebie, a nie z skwaszoną miną wyżyjmy się na biednej kasjerce w markecie. Pomóżmy komuś wnieść te zakupy a nie pchajmy się w autobusach tramwajach jakby świat się na tym kończył.

My zjemy barszcz z kartonu z moimi krzywymi uszkami, poprawimy piernikiem zakalcem a potem siądziemy pośpiewamy kolędy i pobawimy się z dziećmi póki nie padną- co pewnie jest moim Bożonarodzeniowym życzeniem :) I to będą MOJE idealne Święta.
Nie mam z tym problemu, i to tylko i wyłącznie Nasza sprawa. NIE UCZMY NASZYCH DZIECI ŻE ŚWIĘTA TO TYLKO JEDZENIE I PREZENTY.
ŚWIĘTA TO MIŁOŚĆ I CZAR.


 WSZYSTKIM WAM ŻYCZĘ SPOKOJU MIŁOŚCI  I ZDROWIA PRZEDE WSZYSTKIM !!!

wtorek, 9 grudnia 2014

Co? Mikołaj nie przynosi prezentów?



Nie pamiętam ile miałam lat, gdy mama posadziła mnie w kuchni przy stole i powiedziała ;" Wiesz, że Mikołaj nie istnieje?"...Wiedziałam już jakiś czas, tylko trwanie w tej bajce jak najbardziej mi odpowiadało. Cała ta otoczka, mówienie o Nim i patrzenie przez okno, jakby miał za chwilę się pojawić w pięknych saniach. Hmm chyba wyobraźnia działała cuda, bo słyszałam melodię dzwoneczków. Oj bardzo ciepło wspominam czas Świąt Bożego Narodzenia. Nawet gdy już wiedziałam, że to rodzice pakują prezenty pod choinkę, a Tato ze swoim rudym wąsem zakładał czapkę, która w żaden sposób nie przypominała Mikołajowej. Tęsknię do tych chwil i na samą myśl kręci mi się łezka.

A dziś co? Rzuca mi się w oczy wpis ŻEBY NIE OKŁAMYWAĆ DZIECI I WMAWIAĆ, ŻE TO MIKOŁAJ PRZYNOSI PREZENTY!

Szok. Niedowierzanie.Że jak? Cały dzień z głowy, miał być inny post, ale nie mogę się skupić. Układam myśli i rozdzielam:

- psychologom się nudzi, nie mają co wymyślać? Przecież to chore
-dzieci zasługują na prawdę - serio?-też mi odkrycie
- zlikwidowali wieczorynkę , Mikołaja też chcą
- nie, nie zrobią tego -handel by upadł
- co z moją kartą przetargową-musisz starać się być grzeczny, bo Mikołaj wszystko widzi
- i najważniejsze - Duch Świąt - tradycja- bo poza katolicką tradycją jest jeszcze ta Mikołajowa

złość ustała i myślę dalej

-no tak, "dzisiejsze dzieci są inne" gotowe popaść w depresje z powodu takiego kłamstwa, a rodzicow po kieszeni pociągnie koszt psychoterapii
- no tak, przecież Kubuś Puchatek toteż zło
- no tak, dzieci nie będą miały problemu z tym kogo obwiniać za brak najnowszej konsoli pod choinką
- no tak, po co nam odrobina magii i fantazji w domu? Przecież przez tyle lat wiara  w Świętego Mikołaja zniszczyła milionom dzieci życie.

A bez ironii ...Każdy ma swój rozum. Może warto zająć się konsumpcjonizmem świątecznym - i tego nie uczyć naszych dzieci a nie biednym staruszkiem.

Nawołuje do podtrzymywania tradycji tych pięknych, na których wspomnienie robi się ciepło w sercu. Nawet jeśli w przyszłości okażą się bajką.

A tych uczonych głupio-mądrych proszę żeby zajęli się poważnymi sprawami.

Dzyń dzyń ja Go ciągle wypatruje :)


czwartek, 4 grudnia 2014

DAĆ RADĘ WRÓCIĆ

Dawno mnie nie było...długo walczyłam czy dam radę wrócić. Postanowiłam jednak, że spróbuję głównie dla siebie.
Co działo się przez te kilka mies? Dom,dzieci, dom, dzieci a gdzieś pomiędzy pojawiła się Ona. Zawładnęła całym Naszym życiem - moim, dzieci, Małża, rodziców-najbliższych. Walka trwa nadal, ale moje siły są już troszkę większe i pomyślałam, że dam radę:) Choroba nie wybiera-stary, młody, bogaty, biedny....ale ważne, że mam bliskich.

Coś z przyjemniejszych rzeczy? Chłopaki rosną jak na drożdżach - ostatnio intensywnie urodzinowaliśmy roczek i 8 lat:)
I w końcu zrobiłam salon- no może nie do końca, ale jest zmiana.

Trzymajcie kciuki za mnie o tyle Was proszę :*

A tu moje przystojniaki <3