wtorek, 23 grudnia 2014

IDEALNE ŚWIĘTA CZYLI JAKIE?

Spoglądam na ludzi, rozmawiam z nimi i zastanawiam się jakie są idealne Święta? Pierwsza myśl, to taka telewizyjna-medialna : dużo ludzi, biały obrus, stół pełen dobroci, wielka choinka i mnóstwo prezentów - ot istny ideał. Dziadek z babcią bawią się z wnukami, kominek pod którym śpi pies i/lub kot. U mnie nie ma kominka i mam alergię na sierść także z takiego ideału nici.

I duży kult jedzenia. Już od kilku dni można zaobserwować na portalach społecznościowych zdjęcia Pań Domu, które to chwalą się swoistymi wypiekami, daniami. No dobra, ja też wrzuciłam zdjęcie "pierniczków", ale bardziej w intencji pochwalenia się zdolnościami artystycznymi Syna.
Sklepy przeżywają istne szaleństwo- pełne koszyki ( a ludzie narzekają, że są biedni). Czasem tak się zastanawiam- oni naprawdę to wszystko zjedzą? Serio? Bigosy, pieczenie, kaczki, gęsi, szynki, kiełbasy....Jak ktoś mi opowiada co on za cuda w domu będzie miał i ile to jestem przerażona. Czemu?
Po pierwsze- może ja też tak powinnam? Pewnie głodzę moją rodzinę bo Wigilia i Święta są u Nas skromne. Bo jestem dziwna, że do potraw wigilijnych nie używam nawet masła tylko oleju, bo poza rybą nic nawet pochodnego od zwierząt. Taką mam tradycję, tak mnie nauczyła Babcia i Mama.
Po drugie- jeśli ktoś nie ma kucharki lub firmy cateringowej, bądź nie kupił to kiedy to wszystko robią? Po nocach? W nocy przecież się śpi...W tym roku akurat jeszcze jestem na urlopie, mam więcej czasu, ale chyba własnie przez to mi go szkoda.
Po trzecie. Święta i ich znaczenie zostaje zabijane przez konsumpcjonizm- żarcie i prezenty... żeby było DUŻO.
Nie wiem może się czepiam. Ok prezentów dla dzieci u nas sporo w tym roku. Jakoś tak wyszło- ale nie było to zamierzone. Nie są kupione na odczep się tylko przemyślane i takie które sprawia drugiej stronie radość. Ale reszta?
Choinka- jest
Prezenty-są
Barszcz z uszkami- jest ( Boże ile ja nawrzucałam temu biednemu ciastu co zaskutkowało decyzją- w przyszłym roku uszka kupuje)
Karp- nie ma. Nie lubię. Będzie Miruna.
Groch z kapustą
Piernik- hmmm w sumie jest-jeśli zakalec to ciasto- My lubimy zakalce :)
itd...
Nie mam śnieżnobiałego obrusu, w sumie to żadnego nie mam- nie dorobiłam się jeszcze a na łeb na szyję nie będę teraz szukać.
Nie mam zastawy świątecznej. Zjemy na talerzach codziennych. Cóż -nie braliśmy ślubu i nie dostaliśmy w prezencie :)
Sianko-mam
Opłatek OCZYWIŚCIE.
Co tam jeszcze będzie...aaa
BĘDZIEMY MY! I to jest najważniejsze. Ludzie. Nie schaby, bigosy, pieczenie, pierogi. Nasza mała ale wielka rodzina WIELKA CZWÓRKA :)

Zastanówcie się czy czasem warto. Ja wiem, że dla większości to taka własnie tradycja to gotowanie, pichcenie- i niech tak zostanie. Tylko w tym wszystkim nie zapomnijmy o Duchu Świąt i istocie. Bo to Boże Narodzenie. Nie dzień- Zeżre jak najwięcej. Stojąc w kolejce i kłócąc się o ostatni kawałek mięsa lub karpia, uśmiechnijmy się do siebie, a nie z skwaszoną miną wyżyjmy się na biednej kasjerce w markecie. Pomóżmy komuś wnieść te zakupy a nie pchajmy się w autobusach tramwajach jakby świat się na tym kończył.

My zjemy barszcz z kartonu z moimi krzywymi uszkami, poprawimy piernikiem zakalcem a potem siądziemy pośpiewamy kolędy i pobawimy się z dziećmi póki nie padną- co pewnie jest moim Bożonarodzeniowym życzeniem :) I to będą MOJE idealne Święta.
Nie mam z tym problemu, i to tylko i wyłącznie Nasza sprawa. NIE UCZMY NASZYCH DZIECI ŻE ŚWIĘTA TO TYLKO JEDZENIE I PREZENTY.
ŚWIĘTA TO MIŁOŚĆ I CZAR.


 WSZYSTKIM WAM ŻYCZĘ SPOKOJU MIŁOŚCI  I ZDROWIA PRZEDE WSZYSTKIM !!!

wtorek, 9 grudnia 2014

Co? Mikołaj nie przynosi prezentów?



Nie pamiętam ile miałam lat, gdy mama posadziła mnie w kuchni przy stole i powiedziała ;" Wiesz, że Mikołaj nie istnieje?"...Wiedziałam już jakiś czas, tylko trwanie w tej bajce jak najbardziej mi odpowiadało. Cała ta otoczka, mówienie o Nim i patrzenie przez okno, jakby miał za chwilę się pojawić w pięknych saniach. Hmm chyba wyobraźnia działała cuda, bo słyszałam melodię dzwoneczków. Oj bardzo ciepło wspominam czas Świąt Bożego Narodzenia. Nawet gdy już wiedziałam, że to rodzice pakują prezenty pod choinkę, a Tato ze swoim rudym wąsem zakładał czapkę, która w żaden sposób nie przypominała Mikołajowej. Tęsknię do tych chwil i na samą myśl kręci mi się łezka.

A dziś co? Rzuca mi się w oczy wpis ŻEBY NIE OKŁAMYWAĆ DZIECI I WMAWIAĆ, ŻE TO MIKOŁAJ PRZYNOSI PREZENTY!

Szok. Niedowierzanie.Że jak? Cały dzień z głowy, miał być inny post, ale nie mogę się skupić. Układam myśli i rozdzielam:

- psychologom się nudzi, nie mają co wymyślać? Przecież to chore
-dzieci zasługują na prawdę - serio?-też mi odkrycie
- zlikwidowali wieczorynkę , Mikołaja też chcą
- nie, nie zrobią tego -handel by upadł
- co z moją kartą przetargową-musisz starać się być grzeczny, bo Mikołaj wszystko widzi
- i najważniejsze - Duch Świąt - tradycja- bo poza katolicką tradycją jest jeszcze ta Mikołajowa

złość ustała i myślę dalej

-no tak, "dzisiejsze dzieci są inne" gotowe popaść w depresje z powodu takiego kłamstwa, a rodzicow po kieszeni pociągnie koszt psychoterapii
- no tak, przecież Kubuś Puchatek toteż zło
- no tak, dzieci nie będą miały problemu z tym kogo obwiniać za brak najnowszej konsoli pod choinką
- no tak, po co nam odrobina magii i fantazji w domu? Przecież przez tyle lat wiara  w Świętego Mikołaja zniszczyła milionom dzieci życie.

A bez ironii ...Każdy ma swój rozum. Może warto zająć się konsumpcjonizmem świątecznym - i tego nie uczyć naszych dzieci a nie biednym staruszkiem.

Nawołuje do podtrzymywania tradycji tych pięknych, na których wspomnienie robi się ciepło w sercu. Nawet jeśli w przyszłości okażą się bajką.

A tych uczonych głupio-mądrych proszę żeby zajęli się poważnymi sprawami.

Dzyń dzyń ja Go ciągle wypatruje :)


czwartek, 4 grudnia 2014

DAĆ RADĘ WRÓCIĆ

Dawno mnie nie było...długo walczyłam czy dam radę wrócić. Postanowiłam jednak, że spróbuję głównie dla siebie.
Co działo się przez te kilka mies? Dom,dzieci, dom, dzieci a gdzieś pomiędzy pojawiła się Ona. Zawładnęła całym Naszym życiem - moim, dzieci, Małża, rodziców-najbliższych. Walka trwa nadal, ale moje siły są już troszkę większe i pomyślałam, że dam radę:) Choroba nie wybiera-stary, młody, bogaty, biedny....ale ważne, że mam bliskich.

Coś z przyjemniejszych rzeczy? Chłopaki rosną jak na drożdżach - ostatnio intensywnie urodzinowaliśmy roczek i 8 lat:)
I w końcu zrobiłam salon- no może nie do końca, ale jest zmiana.

Trzymajcie kciuki za mnie o tyle Was proszę :*

A tu moje przystojniaki <3




niedziela, 13 kwietnia 2014

SPOWIEDŹ ZMĘCZONEJ MATKI

Długo myślałam czy publikować ten post. Potraktuje to raczej w formie spowiedzi.


Patryk kończy 5 miesięcy a ja jestem zmęczona.
Nie będę nikogo oszukiwać-bycie Matką dla Niego jest ciężkie. Powiecie- chciała dziecko to ma! No pewnie, nie nastawiałam się, że będę leżeć i pachnieć. Czułam w kościach, że skoro Piotrek był dzieckiem-aniołem to Patryk już nim nie będzie. Ale żeby zawarł pakt z diabłem to się nie spodziewałam :) Nie wymądrzam się już, że jak sobie zorganizujesz czas to zrobisz wszystko- NIE DA RADY! Gdyby nie to, że gotuje w niedzielę na kilka dni to chyba byśmy pomarli z głodu. Poważnie zastanawiałam się też nad zakupem pampersów dla dorosłych....Moje dziecko się nie bawi. Moje dziecko nienawidzi swojego łóżeczka. Moje dziecko nie płacze- Ono się drze. Nie raz się zastanawiam kiedy zapuka do mych drzwi MOPS zaalarmowany przez sąsiadów. Bo On się drze jakby go ze skóry obdzierali. Nie, nic mu nie jest. Jest zdrowy tylko tak ma. Tylko na rączkach! No dobra już słyszę to - a kto go tego nauczył? Nikt! Po prostu tylko na rękach się uspokaja i cieszy. A ja nie mam siły słuchać wiecznych wrzasków. Powiem szczerze- przeszłam załamanie jakiś czas temu. Niestety spanie po 2-3 godz na dobę nie mogło się dobrze skończyć. M. zrozumiał, że nie daję rady. I chyba gdybym nie miała w Nim wsparcia to bym nie podołała. Nie będę udawać idealnej matki bo taka nie jestem i nie będę. Ale czasem płaczę z niemocy-z wykończenia. Bo dla Piotrka brak mi czasu i siły. O sobie już nie mówiąc. Nie, nie żałuje, że mam dzieci. Kocham je całym zmęczonym sercem i tylko chyba Matka może tak kochać gdy 28 raz wstaje w ciągu godziny z niecenzuralnymi słowami na ustach i patrzy do łóżeczka, a tam TE OCZKA TEN UŚMIECH TE STÓPKI <3 Kocham je! I gdy nie raz mam ochotę zagryźć Piotrka- no bo jak można nie umieć napisać prosto literki, ale za chwilę dostaję laurkę napisaną graślawo- Kocham Cię Mamusiu to wiem po co żyję!
Nie zarzekam się bo przyroda bywa złośliwa, ale nie mam parcia na więcej dzieci. Te mi wystarczą za 10:)
Staram się łapać każdy uśmiech, każdą chwilę ale nie będę malować swojego macierzyństwa różową kredką.
W takich chwilach nachodzi mnie jedna myśl : DZIĘKUJE CI MAMO!!! że mnie nie zagryzłaś, że do mnie w nocy wstawałaś, że stałaś z batem nade mną nad lekcjami, DZIĘKUJĘ! i sprawdza się, że tylko Matka Matkę zrozumie.
Zbieram się choć nie jest łatwo- ale Babcia moja kochana mówiła- Dzieci wiecznie małe nie będą. Także z marzeniem o przespanej nocy pozdrawiamy Was w tę niedzielę :)


piątek, 4 kwietnia 2014

MUTSY 4RIDER czyli fura Patryka

Wózkiem jeździmy już 4 miesiące i uważam, że już co nieco mogę powiedzieć. To może od początku.
Gdy byłam w ciąży z Piotrkiem już wtedy podobał mi się Mutsy. Urban Rider był wówczas nowością na rynku- skrętna tylnia oś robiła szał. Niestety ze względów finansowych nie mogliśmy pozwolić sobie na taki luksus. Wtedy nasz wybór padł na IMPLAST Driver 4xl i powiem szczerze, że to nie był zły wybór- fakt wózek dość ciężki i nie mogłam przejść przez kasę w jednym z marketów-ale to chyba jedyne wady jakie mogłabym stwierdzić z własnego doświadczenia. Później przesiedliśmy się na Quinny Buzz ale nie o tym miało być:)
Tak więc gdy tylko zaczęłam szukać wózka dla Patryka od razu wertowałam modele Mutsy. Po dłuższych przemyśleniach, próbach zdecydowaliśmy się na 4Rider Single Spoke kolor Team Purple.

Do standardowego zestawu gondola+spacerówka dostaliśmy również fotelik Traveller.
Zaczynając od niego- standardowo wkładka dla noworodka i okrycie na nóżki. Pasy dość wygodne w regulacji. Montaż- nie jeździliśmy dużo ale montowanie z dzieckiem było nie lada wyczynem dla M.
Hit wg mnie- regulowane oparcie nawet do pozycji leżącej. Wyjazd do sklepu czy gdziekolwiek nie był dla mnie stresem, że Patryk nie będzie miał wygodnie. Pierwszą marchewkę dostał również w nim:)Budka jest porządna a nie materiał naciągnięty na pałąk - u nas zimą się sprawdził rewelacyjnie. Patryk obecnie waży prawie 8 kg i mierzy ok 70 cm i na dzień dzisiejszy dalej spokojnie się mieści.

Wracając do wózka
Zacznę od stelaża



4 pompowane koła, nie waży jakoś bardzo dużo jak dla mnie (nie jestem siłaczem). Wysokość rączki bardzo łatwo się reguluje, co dla Nas było dużym plusem, bo ja ledwo odrosłam od ziemi M. za to o wiele więcej:)  Jeździ się łagodnie i płynnie. Dziury i krawężniki nie są straszne, ale niestety nie raz wózek o mało mi się nie wywrócił gdy przednie koło wpadło w jakąś większą dziurę.Ogólnie znośnie i chyba bardziej na plus. Aaa i kosz. Wszędzie czytam że mały itp. Jak dla mnie wystarczający w zupełności. Osobiście woziłam 3-4 wypełnione reklamówki z Piotra i Pawła. Producent daje możliwość dokupienia większego doczepianego kosza jak ktoś się uprze.

Gondola
Hmm...no cóż...nie jestem zadowolona. Gondola może nie jest mała, ale mogłaby być większa dla Nas. Fakt Patryk jest dość spory ale kończymy za chwilę 5 mies i musimy przesiąść się na spacerówkę a jeszcze nie siedzimy. Drugi minus- budka. Jak dla mnie za płytka i za mała. Producent mógłby dodać coś na zasadzie dodatkowego daszka z przodu. Niestety już troszkę większy wiatr zawraca w wózku akurat przy głowie maluszka. Od wiatru buzi nie chroni również osłonka, która jest kolejnym nieporozumieniem. Chyba tylko na zdjęciu katalogowym wygląda na tak wysoką. Po drugie jest tylko nakładana na wózek, oprócz nap na przodzie nic nie ma. Przy mrozach i grubszym kocyku ciężko było ją założyć żeby nie odstawała. Teraz gdy Mały wierzga nóżkami też nie jest na swoim miejscu. I ostatni minus- wyściółka. Przyjemny materiał ale ciągle złażący z wózka - rzepy naciągające jakoś nie szczególnie działają, strasznie mnie to irytuje. Plusy? ogólnie ładnie wygląda :)

Spacerówka
Tu nie mam zbyt dużo do powiedzenia oprócz tego, że nie włożę tam dziecka które samodzielnie i pewnie nie siedzi. Jak pisałam wcześniej ze względu na wymiary Patryka chcieliśmy go przełożyć do spacerówki. Po pierwsze, nie wiem czemu uroiło mi się że rozkłada się na płasko- chyba w mojej wyobraźni...Po drugie, boki są za bardzo odsłonięte i już widzę małą główkę, uderzającą w którąś z twardych  częćci wózka na najbliższym krawężniku. Po trzecie- ma dziwny schodek na zgięciu. Można regulować głębokość siedziska- tylko nie wiem jaki to ma cel??? Reszta nie wiem.

Gdybym cofnęła czas, czy bym zdecydowała się na niego? Raczej nie. Na pewno szukałabym czegoś z większą gondolą. Ale sam stelaż, koła, jakość prowadzenia jest dużym plusem.

Jesteśmy zdecydowani na 99% na zmianę wózka w tej chwili. Może gdyby Patryk był mniejszy i doczekał w gondoli do samodzielnego siedzenia, to byśmy tego nie robili. Ale nie chcę później mieć wyrzutów sumienia bo Nasze dziecko będzie miało problemy z kręgosłupem.
Na razie się rozglądamy, ale mamy 2 typy Graco Evo lub Graco Symbio.



Ten pierwszy ma piankowe  koła i to mnie trochę martwi, a drugi ma kubełkowe siedzisko- co nie do końca do mnie przemawia. Szukam opinii, rozglądam się- zobaczymy:)
M. podoba się też Sola od Mamas&Papas, ale nie możemy go nigdzie na żywo namierzyć. Może ktoś ma jakieś propozycję na spacerówkę?



wtorek, 11 marca 2014

Nasza pierwsza Utulanka Zaczarowana!

Do tej pory Patryk niezbyt przepadał za maskotkami. Mamy liski z Ikea i fakt lubi je maltretować, ale szału nie ma. Ową Utulankę zamówiłam dla siebie. Miała pięknie przyozdabiać półkę w kuchni. Uwielbiam takie rzeczy i żałuję, że jako mała dziewczynka nie miałam takich przytulaków.Od słowa do słowa, okazało się, że mama mojej koleżanki robi takie cudowności. Zamówiłam i czekałam z niecierpliwością. Pani Patrycja szybko się uwinęła i kilka dni poźniej Pani Królikowa dotarła w nasze skromne progi. Może gdybym jej Patrykowi nie pokazała...:)
Tak wyglądało pierwsze spotkanie:




 Jak przystalo na prawdziwego faceta zaglądam pod sukienkę:)

Na spacerze mus być! Dzisiaj była wielkim pocieszeniem po szczepieniu:)


No i do snu....odpadło nam husianie:)

Kochana Pani Patrycjo! Dziękujemy bardzo! Ja w szczególności bo na razie zaoszczędziłam na niani :) Widać jak coś robione jest od serca i jakie od razu przynosi skutki:)
Widzę jak Piotrek chodzi i zagląda na Panią Królikową i dla Niego muszę zamówić Pana Królika:) 

Polecam wszystkim! Jeśli ktoś byłby zainteresowany Zaczarowaną Utulanką piszcie do Mnie:)

niedziela, 9 marca 2014

Karkówka zapiekana pod żółtym serem

Dzisiaj przedstawiam Wam przepis na karkówkę troszkę inaczej (standardowo zawsze robię coś innego).

Karkówka wychodzi krucha i rozpuszcza się w buzi. Przepis usłyszałam od Mamy a ona bodajże z YT - najważniejsze że dobre i dość łatwe :)

Składniki:
ok 0,5kg karkówki
papryka
cebula czerwona i biała
kilka ząbków czosnku
majonez
ketchup
ser żółty
mozzarella
pieprz, sól, słodka/ostra papryka, oregano


 Naczynie  żaroodporne smarujemy 4-5 łyżkami majonezu
 Następnie posypujemy, przyprawami


Na tak przygotowany podkład układamy plastry karkówki (wcześniej lekko je rozbijamy, posypujemy solą i pieprzem) Na plastrach układamy pokrojony czosnek:

Cebule kroimy w piórka i posypujemy karkówkę, lekko solimy

Dodajemy pokrojoną papryke w kostkę.
Na koniec nakładamy ok 10 łyżek ketchupu bądz pikantnego sosu pomidorowego.


Tak przygotowaną karkówkę wstawiamy na 200 st na ok 50-60 min.
Ok 10 min przed końcem pieczenia posypujemy startym serem żółtym i mozzarella


Potem pozostaje Nam ją już tylko zjeść!
SMACZNEGO!


piątek, 7 marca 2014

Kobiecość w Dzień Kobiet

Postanowiłam podzielić się z Wami moimi przemyśleniami - apropo Dnia Kobiet.
Nie to, że chcę bojkotować to święto - wręcz przeciwnie! Tylko zastanówmy się co w dzisiejszych czasach oznacza KOBIETA? Bo wg mnie wiele z nas zapomniało o kobiecości. Idąc ulicą nie raz zastanawiam się czy osoba, która idzie naprzeciw mnie to własnie kobieta czy może mężczyzna. I tu nie chodzi tylko o ubiór - to już czyjeś indywidualne podejście. Zachowanie-sposób bycia. No przepraszam, jeżeli widzę "kobietę'powiedzmy ubraną normalnie, rozmawiającą przez tel i co drugie słyszę KUR...-to dla mnie nie jest kobietą! Oczywiście ja też przeklnę i to nie raz- ale słowa na K nie traktuje jak przecinka. Albo " Słuchaj stara co ten mój Stary odpier.." nie będę kończyć...I pewnie pomyślicie sobie, ze mówię tu o patologii. Ależ nie! Mieszkam w dużym mieście i co najmniej raz dziennie widzę "takie coś". Wiecie co mnie najbardziej przeraża? To, że te Panie mają dzieci i one na to patrzą i biorą taki a nie inny przykład. Gdy odprowadzam Piotrka do szkoły to nie raz mi uszy więdną...i to u np 9-latki takie słownictwo? "Za moich czasów"(Boże jak to brzmi :) ) to jak się przeklinało to cicho, żeby nikt nie słyszał a już dorosły? W domu to nawet kurde nie mogłam powiedzieć bo od razu była awantura:) 
A później stoi taka dziewucha z fajką z co drugim słowem K, przy czym głośna jest taka jak przekupa na targu.

Jaka jest Kobieta Dzisiejszych Czasów? Karierowiczka? Matka Polka? Każda chyba po  trochu. Tylko każda z nich czasem zapomina, że jest Kobietą.
KARIEROWICZKA. Uczy się, szkoli, pnie po szczeblach kariery. Jest samodzielna, spełniona. Codzienny fitness, spa w weekend, co piątkowa impreza na koniec pracy. Jest za równouprawnieniem - ba obrusza się, że ktoś jej drzwi otwiera. Feministka. Tylko wraca do pustego domu. Albo do domu z mężem ( na dziecinie ma czasu bądź nie chce). Tyle, że mąż jakoś niespecjalnie chce spędzać czas z kimś kto w domu tylko śpi.
Zastanówmy się dlaczego? Może tak bardzo chcemy dorównać facetom? Tylko po co? Ok. Kwestia tego że zarabiamy mniej na takich samych stanowiskach itp to temat rzeka i nie o tym mówimy.Gdzie nasza delikatność? Powiew letniej sukienki i włosów a nie sztywnej garsonki i szafy w barwach czarno szarych?

A Matka Polka? Ona jest lepsza? Nie... Tak bardzo zajmuje się swoimi dziećmi i mężem, że zapomina o sobie. Śniadanie, pranie, sprzątanie, obiad, pieluchy...Padanie na pysk o 20 bo przecież dzieci wstaną o 5 ( skąd ja to znam). Tylko w pewnym momencie przechodząc koło lustra zatrzymują się i patrzą...a tam Kobieta, która ma 28 lat a wygląda na 40...worki pod oczami, zmarszczki, szara cera, tłuste włosy, obrzygana bluzka, wyciągnięty dres... I patrzy na swoją koleżankę Karierowiczkę i jej zazdrości...A koleżanka Karierowiczka patrzy na jej uśmiechnięte dzieci, rodzinny obiad- i jej zazdrości.

Zacieramy się w imię kariery bądź rodziny, zapominamy o sobie. A nieszczęśliwa kobieta to brzydka kobieta. 


Z okazji Dnia Kobiet zatrzymajmy się na chwilę. Nie zastanawiajmy się czy mąż kupi nam tego tulipana/bądź różę. Zastanówmy się co nam zostało z kobiecości- czy gdzieś po drodze o niej nie zapomniałyśmy. Pomalujmy paznokcie, zróbmy sobie kąpiel bądź pójdźmy pobiegać, bo każdy relaksuje się na swój sposób. I niech każda z Nas nie zapomina że jest najpiękniejsza tylko musi sobie z tego zdać sprawę, i niech Dzień Kobiet ma na co dzień.
A i pamiętajmy, że uśmiech kobiety, trzepot rzęs, lekki dekolt sprawiają, ze świat jest lepszy...przynajmniej mój Małż tak mówi a mu wierzę:)

Bądźmy silnymi kobietami! Nie zamieniajmy się w Mężczyzn!
a tak z przymrużeniem oka :)


niedziela, 2 marca 2014

Rogaliki ze szpinakiem czyli jak szybko zrobić coś na ząb

Coś co robi się szybko, dlatego i post będzie szybki i krótki. Osobiście- nie lubię szpinaku- o dziwo mój Syn -tak. W przedszkolu jeszcze dojadał po dzieciach porcje szpinaku z makaronem co dla mnie było nie do pomyślenia:)
Rogaliki wyszły mi przez przypadek, z potrzeby chwili i nie zmarnowania pozostałych produktów po rybie w cieście francuskim- a i obiecuje wrzucić kiedyś przepis i fotorelację:)

Czego potrzebujemy?
ciasto francuskie ( ja kupuje to z Biedronki-można zrobić samemu)
szpinak (akurat miałam mrożony)
serek śmietankowy
sól, pieprz
płatki migdałów
białko z jajka

Szpinak mieszamy z  serkiem, doprawiamy do smaku.
Wycinamy  trójkąty z ciasta francuskiego, nakładamy farsz i formujemy rogaliki. Smarujemy białkiem i posypujemy migdałami. Wkładamy na ok 20-25 min do piekarnika nagrzanego do 200 st.
Gotowe!
p.s. wg mnie migdały są obowiązkowe - nadają specyficzny posmak.

 Rozeszły się szybciutko, udało mi się kilka uchronić przed zjedzeniem i powiem, że zimne bardziej mi smakują :)
Zastanawiałam się czy byłyby dobrym dodatkiem do zupy serowej?

Kotlety mielone z indyka z warzywami- czyli mielony nie musi ociekać tłuszczem:)

Moje kolejne podejście do mięsa mielonego zaowocowało znów czymś pysznym :) Tym razem do standardowego przepisu na mielone TU dodałam ugotowane brokuły, paprykę, podsmażoną cebulkę, i ser żółty. Mięso również bardziej przyprawiłam czyli moja ulubiona przyprawa poszła w ruch
pomijając przepis-zdecydowanie przerzuciłam się ma przyprawy tej firmy-i nie reklamuje tu niczego!
a wracając do mielonych:

Wszystkie składniki ze sobą dokładnie mieszamy, następnie formujemy kulki i układamy na blaszce na papierze do pieczenia

Pieczemy ok 45-50 min w 200 st ( w zależności od piekarnika) Kotlety powinny być rumiane i chrupiące na zewnątrz a  miękkie w środku. Staram się odchodzić od kotletów smażonych na głębokim tłuszczu, bleh...
Ten przepis można podpasować pod siebie, dodać co się lubi lub co akurat mamy w lodówce. Polecam też zamiast np żółtego sera dodać jakiś pleśniowy.

Podałam klasycznie....ale tylko na specjalną prośbę moich facetów:)

sobota, 22 lutego 2014

Piękną wiosnę mamy tej zimy czyli jak NIE ubierać dziecka.

Tuż przed narodzinami Patryka moją głowę zaczął dręczyć problem- CZY BĘDĘ UMIAŁA UBRAĆ DZIECKO? I wcale nie chodziło o to czy będę się bać zakładać body przez głowę. Tylko czy odpowiednio ciepło będzie ubrane. Patryk był przepowiadany wstępnie już na koniec Października. Dlatego zaopatrzyłam się w 2 kombinezony- lżejszy i grubszy. Jak się później okazało lżejszego nawet nie zdążył założyć. Ze szpitala wychodziliśmy w połowie listopada-pogoda była bardziej wilgotna niż mroźna, ale i tak poopatulałam go chyba we wszystko co miałam w torbie przywiezionej przez Małża. Wtórowała mi jeszcze przy tym wszystkim moja Mama. Na dzień dzisiejszy sądzę, że przegięłam. Ale powiedzmy byłam w szoku poporodowym, szczęśliwa, że w końcu jedziemy do domu- no i w końcu to był NOWORODEK- miałam prawo. Ale przejdźmy do sedna. 
Kilka dni temu wybraliśmy się na spacer,temp na termometrze 12 st. Słoneczko.Idealnie- nie odczuwam tęsknoty za zimą. Oczywiście w taką pogodę park nasz ukochany przypominał bardziej wybieg dla wózków niż miejsce na odpoczynek, ale jak na centrum miasta specjalnie wyboru nie ma. Może dla jasności przedstawię warstwy ubrań na moim dziecku : body krótki rękaw, koszulka z długim rękawkiem, rajstopki, grubszy dres, bawełniana czapeczka, buciki. Oczywiście mieliśmy też kocyk-żeby nie było:)
 
Zaraz po wyjściu z domu, ciekawska sąsiadka zaglądając do wózka stwierdziła, że chyba zapomniałam o kombinezonie. Grzecznie odpowiedziałam, że Małemu jest wystarczająco ciepło i skierowałam się do parku. Jak już wspomniałam na wybiegu było dość sporo wózków głębokich i chcąc nie chcąc albo mam zboczenie zerkałam na "zawartości". 
Wózek nr 1: Maluch - widzę tylko oczy, nos, buzię
Wózek nr 2 : Maluch- widzę tylko oczy, nos, buzię
Wózek nr 3 :Maluch widzę tylko oczy bo reszta zasłania SZALIK!

Po którymś już wózku zaczynam się zastanawiać- KURCZĘ CHYBA PRZEGIĘŁAM. Zaglądam do Patryka- śpi w najlepsze - macam kark- cieplutki-macam rączki i buźkę- cieplutkie....No to jak to jest? dlaczego inne dzieci są pozawijane w kombinezony, przykryte grubaśnymi kocami, osłonięte budką ?Może podziębione? Ale wszystkie?

Przecież to są mali ludzie! A nie jajeczka w inkubatorze! My kombinezon zostawiliśmy w domu jak tylko zobaczyłam że Mały ma mokrą główkę. Coraz więcej lekarzy negatywnie wypowiada się na temat "dodatkowej warstwy dla niemowlaka"- czy tą warstwą nie jest już kocyk? Skoro my grzejemy się w zimowej kurtce, zakładamy lżejsze rzeczy to czemu Dziecku ma być chłodniej? Zwłaszcza w grubym kocyku i w osłoniętym wózku?
Co z tego, że jest +25 st a starsza Pani patrzy na nas z pogardą bo dziecko ma gołą głowę!
Jak ubierać dziecko w takim razie? Jak znaleźć kompromis? UBIERAJMY ROZSĄDNIE. Trochę empatii- wczujmy się w tego Małego Człowieczka i pomyślmy że może płaczemy, dlatego że nam za gorąco? Każda Matka zna swoje dziecko- OBSERWUJMY. Trochę powiewu powietrza na buźkę nie zaszkodzi a wręcz przeciwnie.

To samo tyczy się starszaków. Mój Piotrek ubrany w bluzę i kamizelkę biegał na placu zabaw w towarzystwie biednego chłopca ubranego w zimowy kombinezon, czapkę ba!nawet rękawiczki! Jednak najbardziej szkoda mi się go zrobiło jak Babcia (chyba) zawołała : MICHAŁKU NIE BIEGAJ BO SIĘ ZGRZEJESZ!
To jaki sens było go brać na plac zabaw?

wtorek, 18 lutego 2014

Makaron z sosem serowym , brokułami i prażonymi migdałami

Jak już pisałam kiedyś, mój Małż mógłby żyć na makaronie. Reszta mogłaby nie istnieć. Piotrek tak samo. Moje podniebienie też lubi makarony, ale nie w wersji spaghetti. Jakoś tak mi nie podchodzą:) Dlatego coraz to nowe przepisy próbujemy. Ten w szczególności przypadł mi do smaku. Przepis jest szybki i "chyba"nie do zepsucia


         SKŁADNIKI

  • makaron kokardki
  • brokuł 
  • migdały w płatkcah
  • śmietana 18% ok 200 ml
  • po 100g sera gouda, lazur, parmezan, camembert ( jeśli ktoś nie ma czasu-dostępu do takiego sera to można kupić gotowy sos serowy- oczywiście to nie będzie ten sam smak i na pewno zdrowiej zrobić samemu)
  • sól, pieprz
  • gałka muszkatołowa

Makaron gotujemy al dente wg instrukcji na opakowaniu. Na patelni bez tłuszczu prażymy migdały - uważajcie żeby nie spalić, bo najpierw długo, długo nic się nie dzieje a nagle zaczynają być już czarne. Brokuła dzielimy na mniejsze części i gotujemy w zależności jaka twardość nam odpowiada- u nas ok 5 min. W osobnym rondelku podgrzewamy śmietanę, dodajemy starte sery, sól, pieprz i trochę świeżo startej gałki. Mieszamy, aż ser całkowicie się rozpuści. Na patelni po migdałach wszystkie składniki ze sobą mieszamy i chwilkę jeszcze podgrzewamy. Na talerzu posypujemy migdałami i SMACZNEGO:)



Małe zakupowe szaleństwo-czyli na dzieci trzeba mieć wór pieniędzy

Miało być jedzenie- będzie, spokojnie:) Wczoraj jednak wybrałam się z siostrą na zakupy. Miałam kupić tylko coś dla Koleżanki w H&M. No tak, ale to jak lizać lizaka przez szybę. Skończyło się na małym obciążeniu konta..no cóż. Obiecywałam sobie, że przy drugim dziecku będę bardziej rozsądna. Moje pytanie:NIBY JAK? :) Np. wyprzedaże w Tesco są tak kuszące:)

ŚLINIAKI F&F będą potrzebne niedługo, bo już widzę jakie możliwości ma Patryk plując soczkiem. Darowałam sobie zakup bawełnianych-nie kalkuluje mi się to. Musiałabym kupić pewnie ok 6-7 szt, brudziłyby się co chwilka, doliczyć koszty prania, plus suszenie...te są ładne kolorowe i przede wszystkim duże.
Body 5-pak - taka doświadczona matka a nie pomyślała o bodach z krótkim rękawkiem. A że zimę mamy, że hoho to teraz latam i kupuje.
Next - tego nie będę komentować podobały mi się i już:) przesyłka z UK idzie dość szybko, a ja zaopatrzyłam się w 2 kpl na zaś:)


I oczywiście H&M - czyste zło dla Naszego portfela...

Największa jednak niespodzianką była przecena również w Tesco na zabawki Lamaze. Patryk je uwielbia. I tak ukochany Dinozaur od Wujka doczekał się przyjaciela.

 A Patryk? Patryk od rana znęca się nad Pawiem:)